The Weeknd to wykonawca, którego kiedyś nie byłem w stanie słuchać, lecz od jakiegoś czasu konsekwentnie pracuje na mój szacunek. Zanim do sklepów trafił album „Starboy”, sytuacja była tu dość dziwna – 90% jego kawałków uważałem za totalną słabiznę, pozostałe 10% za rzeczy genialne. Wraz z nową płytą proporcje trochę się zmieniają. Na „Starboy” otrzymaliśmy 3 kolejne genialne numery i kilka niezłych. „Party Monster” to trzeci klip promujący to wydawnictwo.
Trudno oczywiście przebić genialny teledysk do tytułowego utworu, który z miejsca stał się jednym z moich ulubionych klipów ever, jak również konkurować z pomysłowym, stylizowanym na grę komputerową „False Alarm”. „Party Monster” to świetny banger w konwencji nowoczesnego R&B (w przeciwieństwie do dużej części tej popowej w gruncie rzeczy płyty) i do takiego numeru klip oczywiście powstać musiał. Spodziewałem się klubowego teledysku nawiązującego do tradycji gatunku, w którym pojawi się jakiś charakterystyczny dla The Weeknd twist bądź nietypowy sposób realizacji. To drugie otrzymaliśmy, a całość jest mocno zaskakująca i jeśli nawiązująca do tradycji, to zupełnie innych niż się spodziewałem. Po pierwszym kontakcie nie byłem do końca przekonany, ale po dwóch kolejnych mogę jasno przyznać – znów jaram się klipem od The Weeknd.
Dodaj komentarz